Przeglądam pisma z damską modą. A w nich kobiety z niebotycznymi kokami na głowie, utapirowanymi tak mocno, że za powrót do normalności zapewne będą musiały przypłacić odcięciem włosów. A mówiąc precyzyjniej odcięciem kołtuna. Do tego czarne makijaże godne upiora na zamku w Malborku i anorektycznne pozycje to jest nienaturalnie wygięte szyje, złączone kolana i koniecznie szeroko rozstawione kostki, tak jak gdyby śliska posadzka nie pozwalała na proste trzymanie nóg. Piękne modelki przerobione na maszkary spoglądają na mnie tępym wzrokiem z gazet niczym koszmar z dziecięcych snów. Każda z nich spokojnie mogłaby ubiegać się o rolę w „Rodzinie Adamsów” lub jednym z wziętych horrorów. Szanse miałaby o tyle większe, że nie wymagałaby już charakteryzacji. Ponoć taki wygląd, to ostatni krzyk mody, ale chyba nie jestem na czasie, bo jedyne co we mnie wywołują ich zdjęcia, to krzyk przerażenia. Modelki w kołtunach (godnych pani Dulskiej) doskonale komponują się ze scenerią zdewastowanych fabryk, starych opon i odrapanych ścian z przedmieścia. Patrząc na to wszystko przecieram oczy ze zdumienia. I nie wiem, czy to ja nie nadążam za czasami, czy też styliści mody nie nadążają za rzeczywistością. A może starają się ją wyprzedzić, tworząc postaci rodem z filmów science fiction. Gorzej jeżeli to nie jest tylko artystyczna fantazja, ale obraz rzeczywistości, który nas czeka za trzydzieści lub czterdzieści lat. Jeżeli tak ma wyglądać przyszłość: odrapane ściany, świat zawalony złomem, a na jego tle kobiety w kołtunach…, to ja dziękuje. Boże zabierz mi wszystko, nawet mowę i dar pisania, ale nie dawaj długowieczności. Nie chciałabym dożyć tych czasów. Już siebie widzę jako zgarbioną staruszkę w dżinsach, bawełnianym podkoszulku i z słuchawkami w uszach, idącą o lasce przez ten koszmarny świat. A wszyscy patrzą na mnie z niedowierzaniem i drwiną, jak na muzealną postać, która właśnie wyszła z książki do historii (albo raczej do prehistorii). Wyglądam bardzo niemodnie, bo nie mam dziarów na dżinsach, czarnego makijażu pod oczami (koniecznie pod), kolczyka w nosie i co najgorsze nie mam w sobie nic z homo anorekticus. Ten ostatni, to kolejny szczebel w ewolucji po homo sapiens - szczebel którego nie przewidział nawet Darwin. Za to inny wielki tego świata przewidział, że będą rzeczy na niebie i ziemi, o których się nawet filozofom i biologom nie śniło. Czy jakoś tak.
Ale wróćmy do naszej opowieści na temat przyszłości. - „Hej babcia chcesz szluga” - zapyta młody dżentelmen o światowych manierach, chcą zaimponować swojej dziewczynie tym, że czasami ma gest. Papierosa wezmę, bo i owszem nigdy do świętych nie należałam i miewałam nałogi. Będę się sztachać na ulicy, delektując kłębami dymu. Ale i tak nikogo to nie przekona. Nadal będę uchodzić za śmieszną babcię w dżinsach rodem z minionej epoki, taką jaką co najwyżej można zasuszyć w albumie ze starymi zdjęciami. Lub postawić jak porcelanową figurkę pomiędzy kolekcją starych filiżanek.
Bóg daje ludziom starość po to, by jeszcze za życia mogli przejść przez czyściec, tak by zaraz po śmierci trafić do nieba. Jeżeli tak ma wyglądać mój czyściec, to ja już wolę piekło choćby z Boskiej komedii Dantego.